p o w i t a n i e

Witam serdecznie wszystkich gości!
Może herbaty?


Siadaj wygodnie...




usiądź wygodnie

usiądź wygodnie

24 wrz 2008

Klimaty Warszawy- HURDY GURDY NEW MAN

(zebrane informacje o lirze korbowej i autoryzowana rozmowa z Maćkiem Cierlińskim, opublikowana w Klimatach Warszawy)


HURDY GURDY NEW MAN

Spieszę wyjaśnić tajemnicze tytułowe słowa artykułu, brzmiące jak dawne zaklęcie albo fragment zabawnej, dziecięcej rymowanki. Hurdy gurdy to angielska nazwa instrumentu zwanego u nas lirą korbową.
Należy ona do grupy instrumentów smyczkowych. Jej specyficzne brzmienie powstaje dzięki pobudzanej do drgań obręczy koła pełniącej funkcję smyczka wprawianego w ruch obrotowy za pomocą korbki oraz wybieraniu strun za pomocą klawiatury. Późniejsza jej nazwa – symphonia – wskazywała na możliwość wydobycia z instrumentu współbrzmień. Hurdy Gurdy Man to tytuł hipisowskiego hymnu pokolenia new-age, skomponowany w 1967r. przez szkockiego artystę Donovana. Mianem Hurdy Gurdy New Man’a pozwalam sobie nazwać warszawskiego wirtuoza tego instrumentu Macieja Cierlińskiego. Co, mam nadzieję, potwierdzić w sprawozdaniu z rozmowy z nim, którą przedstawię w dalszej części tekstu, tym wszystkim, którzy nie mieli przyjemnosci usłyszeć jego gry.
Najpierw jednak przyjrzyjmy się niesłychanie barwnym dziejom hurdy gurdy, który stał się dla niego życiową inspiracją.

Lira korbowa znana jest od prawie 1000lat na obszarze Europy Zachodniej i Wschodniej od hiszpańskiej Galicji po Rosję. Jej powstanie związane jest z pobytem Maurów na Półwyspie Iberyjskim. Początkowo jej dwuosobowej wersji używano do grania nieskomplikowanych melodii kościelnych we wczesnośredniowiecznych świątyniach. W XIII w. zminiaturyzowany instrument na plecach wędrownych bardów wyruszył na kontynent. Akompaniował modlitwom, poetyckim opowieściom o czynach rycerzy, cudach świętych. Gościł w klasztorach, uniwersytetach, w karczmach i na gościńcach średniowiecznej Europy. Powoli zaczął tracić swój elitarny charakter. W XVI urzędnicy angielscy odnotowali akty pogwałcenia zasad dobrych obyczajów przez wędrownych lirników. Zapewne teksty pieśni wykonywanych w towarzystwie liry korbowej nie opiewały jedynie czynów bohaterów i świętych ale odnosiły się do lubieżnego i rozpustnego życia. To wyjaśnia obecność wizerunku hurdy gurdy na obrazie Hieronima Bosha „Ogród ziemskich rozkoszy” gdzie grzesznicy kuszeni przez zgubne przyjemności muzyki świeckiej na ziemi, w piekle zostają skazani na wieczne potępienie.

„Przeklęty” instrument rozprzestrzeniał się na terenie Europy w imponującym tempie. W XVII w. doczekał się uznania w całej Europie. Z czasem w każdym regionie wypracowano własne wizje estetyczne liry korbowej i w różnych zakątkach była budowana w odmiennych formach. Do roli instrumentu dworskiego awansowała na salonach Ludwika XIV. Tam właśnie podjęto poważne studia nad wydobyciem głębi jej brzmienia ku uciesze najwybredniejszych słuchaczy. Na wypolerowanym, bogato inkrustowanym instrumencie grano kompozycje Vivaldiego, później Mozarta. W Niemczech inspirowała Josepha Haydna, później Schuberta.
Zmienne były losy liry korbowej. Na ten przykład Ludwik XV nie podzielając gustów swych podwładnych nakazał „wyrzucić lirę do karczmy”. I tak do czasów rewolucji francuskiej znikła z dworskich salonów i pałaców a podobno za Napoleona trafiła nawet w ręce Kozaków. Na salony powróciła jeszcze za czasów Roussseau, postulującego powrót do natury i tak znów wypomadowana arystokracja mogła się upajać poetyckimi dźwiękami płynącymi z hurdy gurdy. Niewiele później na targowiskach miejskich niemieccy rzemieślnicy zauważyli wzrost sprzedaży ich produktów przy brzmieniach lir korbowych, obsługiwanych przez młode dziewczęta. Interes ten przekształcono w show a występy ”Hessian Broom Girls” zyskały dużą popularność nie tylko w Niemczech.

Jednak lira stała się najbardziej znana w muzyce ludowej jako instrument akompaniujący pieśniarzom zwanym lirnikami wioskowymi. Tu jej dzieje nabierają rumieńców.W dawnej Polsce i na Ukrainie zyskała miano liry dziadowskiej gdyż towarzyszyła wędrownym dziadom. Ci wolni, nie ograniczeni ramami terytorialnymi muzycy snuli umoralniające pieśni i sensacyjne opowieści z dalekiego świata, odgrywając ważną rolę kulturotwórczą. Nawet prości, ubodzy, często ociemniali wędrowni lirnicy stanowili arystokrację wśród żebraków a na dawnych wsiach cieszyli się dużym autorytetem. Traktowano ich jak mędrców i wierzono w szczególną moc ich natchnionej muzyki i proroczych pieśni. Lirnicy organizowali się w cechy i bractwa na których czele stał mistrz. Wymieniali się między sobą repertuarem i doświadczeniem. Istotą ich działania była służba na rzecz krzewienia w środowisku wartości etyczno-moralnych, religijnych oraz estetycznych. Od wstępujących do cechu wymagano przestrzegania, określonych ustnym, niepisanym statusem, norm; zachowania tajemnic cechowych, czemu miała sprzyjać tajna gwara, która się porozumiewano. Właśnie dzięki „zamkniętej” strukturze cechów, systemowi wartości i kanonowi zachowań tradycja lirnicka przetrwała na ziemiach wschodnich, opierając się procesom cywilizacyjnym, w prawie nie zmienionej postaci aż do lat 30tych XX w. W tym czasie do jej zapomnienia przyczyniła się znacznie krwawa czystka wielu ukraińskich lirników zarządzona przez Stalina. Ci lirnicy, którzy ocaleli z eksterminacji, potajemnie kultywując tradycję instrumentu, mogli przekazać wiedzę przyszłym pokoleniom.

W latach 60tych na fali powrotu do tradycyjnej muzyki, powoli na nowo zaczęto interesować się grą na lirze korbowej. Choć nadal instrumenty te pozostają unikatowe, sztuka lirników odradza się dzięki mistrzowskim rekonstrukcjom dawnego instrumentu i zafascynowanych jego brzmieniem muzyków i to nie tylko z nurtu etno-folkowego. Jej elektroniczna wersja wykorzystywana jest w produkcjach jazzowych, rockowych i eksperymentalnych.

Po współczesnych koncertach z udziałem liry korbowej zdarza się słuchaczom zapomnieć w głębokim zamyśleniu zaklaskać, co tylko dowodzi siły przekazu tego instrumentu i jakby intuicyjnego wyczuwania krętej drogi jaką przeszedł.Maciej Cierliński niewątpliwie przyczynia się do popularyzowania liry korbowej. Można go usłyszeć i „na salonach i w karczmach” dzisiejszej Warszawy i nie tylko. Z wyczuciem, talentem i polotem miesza w muzycznym kotle różnych kręgów kulturowych. Otwarty na doświadczenia, współtworzył składy wielu muzycznych grup. W autorskim projekcie „Maćko Korba”, grając z różnymi muzykami odkrywa coraz to nowe i nieznane oblicza swojego instrumentu. W jego muzyce można odnaleźć echa tradycji lirniczo-dziadowskiej obok utworów z m.in. francuskiego baroku, czy melodii celtyckich, bałkańskich, polskich z regionu Mazowsza i Kurpi, ale też nawiązania do muzyki współczesnej jak np. do pioniera minimalizmu Stevea Reicha czy Arvo Part, estońskiego kompozytora muzyki chóralnej i instrumentalnej. Bogactwo jego muzycznych odniesień sprawia, że najbardziej charakterystyczny jego grze jest współczesny nurt muzyki eksperymentalnej. Projekty w których bierze udział wprowadzają w nastrój oderwania od wszelkich schematów myślenia na temat muzyki folkowej. W myśl szkoły muzyki hinduskiej sprawia, że muzyka nie tylko cieszy ucho ale jak sam mówi „działała, tworząc nastrój.” Maciej Cierliński jest doceniany przez mistrzów swojego instrumentu a projekt Maćko Korba został laureatem Grand Prix oraz nagrody I stopnia im. Czesława Niemena na festiwalu Polskiego Radia -Nowa Tradycja 2007. Obok Mikołajków Folkowych jest to najważniejszy polski festiwal reprezentujący muzykę folkową. Wcześniej zdobywał nagrody wraz z zespołami w których grał: -Stara Lipa - Mikołajki Folkowe 1999r, III nagroda, nagroda Św. Mikołaja; Nowa Tradycja 2000r, I nagroda-Yerba Mater - Nowa Tradycja 2003, I nagroda-Zakute Łby i Magdalena - Nowa Tradycja 2005, III nagroda-Maćko Korba - Hurdy Gurdy Festival 2005 - nagroda Hurdy Gurdy Man.


O swojej życiowej pasji i inspiracjach opowiedział mi po koncercie w żoliborskim art.-clubie PraCoVnia.


-Nie jesteś jedynie muzykiem grającym na zrekonstruowanym instrumencie dawnym ale też znawca jego budowy i historii. Poznałeś kilku konstruktorów swojego instrumentu. Opowiedz, proszę o tych spotkaniach.-Niewątpliwie najbardziej znaczącą dla mnie postacią, którą spotkałem jest pan Stanisław Wyżykowski -jeden z pierwszych powojennych konstruktorów tego instrumentu w Polsce. Ciekawostką jest to, że instrument ten po prostu mu się przyśnił i na podstawie snu wiadomo mu było jak go budować. Później spotykałem też bardzo wytrawnych lutników już na terenie Europy jak Helmut Gotschy z Wain, Kurt Reichmann z Frankfurtu, czy Jean Claude Boudet z Jenzat, jednak mimo swojej bardzo wyrafinowanej sztuki lutniczej i wykonywanych na skalę światową instrumentów, nie zarazili mnie tak swoją pasją jak osoba pana Stanisława Wyżykowskiego. Cenię go choćby z tego względu na to, że zbudował czy zrekonstruował lirę korbową na ziemiach gdzie już dawno wyszła z użycia. Cieszę się, że lira korbowa w Polsce odżyła bowiem jest szansa na wytworzenie swoistej jakości tego instrumentu a w związku z tym i muzyki na niej wykonywanej.

- Kto pomógł ci w opanowaniu warsztatu grania na lirze korbowej? Czy miałeś mistrzów, brałeś udział w warsztatach? -Tutaj można by dużo opowiadać. Powiem, że nie zawsze byli to lirnicy, nie zawsze muzycy i nie zawsze ludzie. A jeśli chodzi o warsztaty, to wyśmienite prowadzi sam mistrz liry korbowej Pascal Lefeuvre, który niebawem zagości w Polsce na festiwalu Skrzyżowanie Kultur.


- Czy teraz, po zdobyciu doświadczenia gry na lirze korbowej, dzielisz się tą cenną wiedzą z innymi, młodszymi pasjonatami tego instrumentu ? -Owszem. Jeśli nadarza się ku temu okazja, to jak najbardziej służę całą wiedzą jaką mam na ten temat. Każdemu i bez ograniczeń.


-Współtworzysz projekt (wraz z Tomaszem Zygmontem) Lirnicy XXI w. – mający na celu zaprezentowanie lirników oraz ukazanie kondycji liry korbowej współcześnie. Jak wyglądają spotkania "zakręconych"? -Tak to zacny projekt, który na razie przycichł; być może ze względu na dużą dynamikę rozwoju liry korbowej w Polsce. Myślę ,że stare hasło: "poczekamy zobaczymy" jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Lira korbowa w Polsce i ruch środowiska lirniczego musi się nieco rozwinąć, żeby było co dokumentować. Ale na pewno już dziś można wymienić kilku kluczowych lirników jak Jacek Hałas, Janusz Prusinowski, Remek Hanaj, Robert Jaworski, Basia Wylińska. -Jakimi ścieźkami muzycznych inspiracji chadzają grający współcześnie na tym instrumencie muzycy?-Na pytanie powinni odpowiedzieć wszyscy którzy grają na lirze korbowej, ponieważ wydaje mi się, że inspiracje są bardzo zróżnicowane, od zwykłego chodzenia po szarym chodniku, przeżywania codzienności po kantaty Bacha czy dalekie podróże. Jeśli mielibyśmy zawężać inspiracje do dziedzin muzyki to tutaj spotkamy fascynacje tradycją, elektroniką, muzyką współczesną.-Jedną z twoich pamiątek z wakacyjnej podróży po Europie w 2006 roku jest wspaniałe zdjęcie pomnika liry korbowej(wypatrzone na stronie http://www.mackokorba.pl/ ).

- Jak oceniasz kondycję podtrzymywania tradycji grania na lirze na naszym kontynencie?-Pomnik liry korbowej znajduje się w małym niepozornym miasteczku - wsi - Jenzat, leżącym w Owernii na terenie Francji. Jest to miejsce o tyle ciekawe że od lat mieszkają tam lutnicy, którzy zasłynęli z wykonywania tego instrumentu oraz z ciekawych rozwiązań jego konstrukcji. Pomnik jest postawiony właśnie na ich cześć. Co do podtrzymywania tradycji gry na lirze to według badań muzykologicznych z lat 90-tych wynika, że lira korbowa na terenie Europy przeżywa wielki renesans, a grających jest najwięcej w całej jej historii.

- Dzisiejszy świat stał się bardzo mały. Czy nie mylę się w podejrzeniach, że lira inspiruje nie tylko europejskich muzyków? -Wielkość świata zależy tylko od naszego postrzegania go. Jeśli zawężymy je do szybkości przepływu informacji i poruszania się to rzeczywiście- świat staje się mały. Dlatego polecam wszystkim spacer po ruchliwym centrum miasta i liczenie odległości w oddechach, zobaczymy wtedy czy świat jest taki mały (uśmiech). Spróbuj to wykonać, już przy dziesiątym droga zaczyna się dłużyć, a myśli unosić się będą jak obłoki. Granie na lirze spowalnia czas! Ale racja lira znana jest w Stanach, Islandii, Afryce, Japonii, Tajlandii i pewnie jeszcze w wielu miejscach, ale raczej tym zajmują się muzykolodzy. Ja jestem tylko lirnikiem.

-Porozmawiajmy o twoich dokonaniach. Repertuar twoich koncertów łączy często dawne pieśni średniowieczne i renesansowe z psychodelicznym, elektronicznym brzmieniem. Czy oznacza to ,że tradycyjne wykorzystanie liry korbowej stało się dla ciebie niewystarczające? -Oprócz tego że bardzo cenię ten instrument, to staram się nie poprzestawać na jego przedmiotowości i wykorzystuję go do grania po prostu muzyki nie zastanawiając się nad tym że to lira korbowa. Muzyka jest tutaj ważniejsza. Lira jest narzędziem - dla mnie do tego idealnym.-Swoim talentem zasilałeś kilka różnych grup muzycznych: Stara Lipa, Yerba Mater, Slainte, Eternal Tear, Village Kollectiv, Kapela ze Wsi Warszawa, ostatnio Hey a w ramach projektu Maćko Korba dowspólnego grania zapraszasz różnych gości. W towarzystwie jakich instrumentów współbrzmiała do tej pory twoja lira? -Do listy współpracy dodam jeszcze Tonego Gatlifa, Mariusza Kozioła+, Łąki Łan, Studnię "O", Swoją Drogą, Masalę Soundsystem, Reamed, The Reelium, Patryka Zakrockiego, Hansa van Koolwijka, Ryszarda Lateckiego, Rafaela Rogińskiego, Mohammeda Mbow. Zaznaczę tylko że to wszytko wydarzyło się na przestrzeni ok. 10 lat, tak wyszło i pewnie wszystkiego nie wymieniłem. Od powstania Maćko Korby to pojawiły się instrumenty jak ukraińska lira, bęben huculski, harmonium, łańcuchy, wszelakie głosy, akordeon, flet traverso, twarde dyski, mbiry, loopy, instrumenty cisane, dzikie okrzyki. Lista jest dość długa.

-Wielokrotnie byłeś doceniony za swoje dokonania. -Zgadza się, byłem doceniany na festiwalach ale nie sam. Najczęściej były to projekty, w których uczestniczyłem i w związku z tym doceniana była praca kolektywu, a nie jednej tylko osoby. Z wyjątkami (uśmiech).

-Poza muzyka dawną czy inspiracjami z różnych stron świata interesuje cię muzyka współczesna. Swoją grę sam nazywasz eksperymentalną. Jakie inspiracje skierowały cię na tę drogę? -Można wypisać całą listę inspiracji i pewnie o tych najważniejszych bym nie wymienił, ponieważ ich już prawie nie pamiętam, a jednak istnieją w zakamarkach podświadomości np. tak jak pierwszy śnieg jaki w życiu widziałem, czy dźwięki jakie usłyszałem, pierwszy ból czy radość, miłość. Z tych najświeższych to mogę wymienić muzykę Stevego Reicha, Ryszarda Lateckiego, muzykę tradycyjną polską, klasyczną muzykę hinduską, perską, arabską itd. Zahaczyłem uchem niemal wszystkie muzyczne rejony świata i bardzo mi się podobały.

- Czy doświadczyłeś poczucia, że w muzycznym języku można "porozmawiać" bez używania słów? -Tak, ale to oczywiste że muzyka jest najbardziej abstrakcyjnym językiem jaki istnieje. Muzyka improwizowana również ale nie tylko. Takie rozmowy muzyczne obecne są czasem na koncertach między muzykami ale też miedzy publicznością a muzykami. To piękne zjawisko, jeśli w ogóle kategorie estetyczne mogą to opisać.

- Co jest warunkiem chęci wspólnej muzycznej rozmowy z innym artystą? -Warunkiem współpracy jest chęć i określenie tego co mielibyśmy razem robić i tyle.

-Eksperymentujesz z elektroniką, przetwarzasz dźwięki liry korbowej. Skądtaki pomysł i potrzeba? -Myślę że odpowiedzią jest stara nazwa liry korbowej tj. symfonia, co oznacza wielość dźwięków. Loopowanie, powtarzanie i generowanie jednocześnie kilku czasem kilkunastu dźwięków to taka zabawa z naturą tego instrumentu. Efekt jest imponujący (nieskromność) ale to tylko zabawa.

-Jak wygląda poszukiwanie wspólnych poziomów z przedstawicielami innychdziedzin sztuki? -Hm, dziedziny są różne: poezja, muzyka uliczna, taniec, malarstwo.Moim ulubionym współczesnym twórcą plastycznym jest malarz Andrzej Cisowski, wybitny obserwator dzisiejszego świata, symbolista. Znalazł on już uznanie na Świecie ale, jak to bywa, w rodzimym kraju widzieli jego pracenieliczni. Świetnie się razem rozumiemy, co uwieńczone jest wspólnymi performance' ami dźwiękowo-obrazowymi. Dźwięk inspiruje obraz, a od obrazu odbija się myśl, która znów zamienia się w dźwięk. Powstaje koło. Abstrakcyjny wyraz pełni bytu, a zarazem osobliwe przeżycie dla widzów. Proste i nieskomplikowane doświadczanie tego co jest.

-Są takie chwile w życiu, kiedy czujemy, że marzenia się spełniają. Czy w swoim artystycznych działaniach taki stan ci się zdarza? -O tak, marzenia się spełniają i to czasem do bólu. Dlatego trzeba uważać o czym się marzy, żeby pochopnie ich nie roztrwonić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz